Pasażer zginął, kierowca (Maciej Zientarski) w stanie ciężkim trafił do szpitala po tym jak samochód Ferrari Modena 360 uderzył w wiadukt na warszawskim Mokotowie. Kolega, z którym jechał - dziennikarz „Super Expressu” Jarosław Zabiega, nie przeżył.
Wiecej info na wp.pl lub na interii.pl
Maciej Zientarski
Maciej Zientarski w stanie ciężkim walczy o zycie
Posty: 13
• Strona 1 z 1
Pt 29 lut, 2008 21:34
cytat.....
Wypadek Macieja Zientarskiego to festiwal niebywałej hipokryzji. Zadawałem sobie dzisiaj pytanie, jak wyglądałyby komentarze i wiadomości w mediach, gdyby za kierownicą nie siedział właśnie Zientarski, ale jakiś anonimowy Jan Pipsztycki. Pewnie byłaby mowa o głupocie, brawurze, potencjalnym, a i faktycznym zabójcy.
Ale ponieważ uczestnikiem zdarzenia był znany dziennikarz, więc mamy tylko pełne troski opowieści o jego stanie zdrowia i apele w Antyradiu o krew.
Owszem, życzę Maciejowi Zientarskiemu powrotu do zdrowia. Po to, żeby mógł stanąć przed sądem i odpowiadać za nieumyślne spowodowanie śmierci oraz sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu drogowym. Mam nadzieję, że dostanie wyrok niezbyt wysoki, ale bez zawieszenia oraz straci na zawsze prawo jazdy.
Ja nie mam oporów. Zientarskiego nie znałem, solidarności zawodowej tu nie czuję żadnej. Może dlatego, że Puławską jeżdżę w tamtym miejscu niemal codziennie i dreszcz mnie przechodzi na myśl, co by było, gdybym się tam znalazł w chwili, gdy młody Zientarski miał omamy, że jest na torze wyścigowym. Mogę zatem napisać wprost: Maciej Zientarski zachował się jak idiota bez kontaktu z rzeczywistością. Za kierownicą sportowego samochodu był potencjalnym mordercą przypadkowych ludzi. Jest człowiekiem niebezpiecznym dla otoczenia. Dla publicznego dobra już nigdy nie powinien usiąść za kierownicą. Nigdy.
W wypadku zginął dziennikarz „Superaka". Miał straszną śmierć, wygląda na to, że się spalił. A ja zadaję sobie pytanie, czy był bez winy. Mowę mu odjęło? Zientarski, cisnąc gaz, sterroryzował go pistoletem? Czy coś zabroniło mu powiedzieć: „Maciek, zwolnij, nie szalej, tu są ludzie dookoła"?
Zientarski podobno lubił ostrą jazdę. Zastanawiam się, jak to możliwe, że dotąd nie stracił prawa jazdy (co być może uratowałoby mu zdrowie, a koledze życie). I mam natychmiastową odpowiedź: takich drogowych kretynów widzę wokół siebie setki. Są bezkarni, ponieważ polska policja skupia się niemal wyłącznie na mierzeniu prędkości (o czym już kiedyś pisałem). Znam w Warszawie kilkanaście miejsc, gdzie w godzinach szczytu bezmyślni kretyni łamią przepisy - nie przekraczając prędkości - po kilkanaście razy w ciągu minuty. Jedno z nich jest tuż obok miejsca, gdzie Zientarski wbił się w słup: niecierpliwi posiadacze dobrych aut notorycznie omijają zakorkowany jedyny pas skrętu z Rzymowskiego w prawo w Puławską w stronę Piaseczna, przejeżdżając przez powierzchnię wyłączoną z ruchu, wprost pod koła samochodów, jadących Puławską. Nigdy nie widziałem tam policji. Podobnie jak w innych niebezpiecznych miejscach.
Zientarski należał do grupy tych, którym się wydaje, że znana gęba upoważnia ich do nieliczenia się z nikim i niczym. Gwiazdorska elitka uwielbia chwalić się tym, ile kto jechał swoim dobrym autem i jak poradził sobie z zatrzymującą go policją. I faktycznie - polscy policjanci mają tendencję do ulegania czarowi znanej gęby. „A, pan Maciek. No, no, jechał pan 167 na godzinę. Niech pan trochę zwolni i szerokiej drogi". Taki mamy etos służby w drogówce. Gliniarz z małego hrabstwa w Stanach zachowałby się dokładnie odwrotnie: gdyby dopadł jakiegoś celebryta, wziąłby sobie za punkt honoru nie odpuszczać. Bo nikt mu nie będzie rozkazywał na jego terenie. Stąd potem na portalach plotkarskich wieści o złapanych na jeździe po pijaku albo łamaniu innych przepisów różnych Bradach Pittach i innych Jackach Nicholsonach.
Na Dzienniku.pl można przeczytać taką informację: współtwórca programu, który prowadził Zientarski, niejaki Maciej Pruszyński, beztrosko oznajmia, że „każdy mężczyzna mając okazję zasiąść za kierownicą ferrari, zechciałby sprawdzić, ile ono pojedzie". Dalej portal pisze, że Pruszyński „nie potępia kierowcy nawet za to, że dziennikarz sprawdzał »ile pojedzie« na ruchliwej i wyboistej ulicy Puławskiej".
Nie znam pana Pruszyńskiego. Szkoda, bo gdybym go znał, to bym go spytał, czy pamięta pewnego cwanego faceta, któremu kilka lat temu bardzo spieszyło się zimą do pracy. Tak bardzo, że zabił na przystanku autobusowym kilka osób. A może on też sprawdzał, ile pojedzie jego focus? A co by powiedział pan Pruszyński, gdyby ferrari Zientarskiego pociągnęło za sobą inne auto, którym jechałaby np. rodzina z małym dzieckiem? Też byłby taki wyrozumiały?
Nie oglądałem programów Zientarskiego. Podobno propagował bezpieczną jazdę. Okazuje się, że i to była hipokryzja. Z takimi jak on ludźmi jest jak z groźnymi przestępcami, którzy nie popełniają przestępstw, póki siedzą w więzieniu. Drogowy bandyta nie jest zagrożeniem, jeśli nie może wsiąść za kierownicę. Życzę młodemu Zientarskiemu, żeby wykurował się całkowicie. I żeby już nigdy, przenigdy nie usiadł za kółkiem. Dla dobra własnego i przypadkowych ludzi dookoła.
Łukasz Warzecha
Wypadek Macieja Zientarskiego to festiwal niebywałej hipokryzji. Zadawałem sobie dzisiaj pytanie, jak wyglądałyby komentarze i wiadomości w mediach, gdyby za kierownicą nie siedział właśnie Zientarski, ale jakiś anonimowy Jan Pipsztycki. Pewnie byłaby mowa o głupocie, brawurze, potencjalnym, a i faktycznym zabójcy.
Ale ponieważ uczestnikiem zdarzenia był znany dziennikarz, więc mamy tylko pełne troski opowieści o jego stanie zdrowia i apele w Antyradiu o krew.
Owszem, życzę Maciejowi Zientarskiemu powrotu do zdrowia. Po to, żeby mógł stanąć przed sądem i odpowiadać za nieumyślne spowodowanie śmierci oraz sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu drogowym. Mam nadzieję, że dostanie wyrok niezbyt wysoki, ale bez zawieszenia oraz straci na zawsze prawo jazdy.
Ja nie mam oporów. Zientarskiego nie znałem, solidarności zawodowej tu nie czuję żadnej. Może dlatego, że Puławską jeżdżę w tamtym miejscu niemal codziennie i dreszcz mnie przechodzi na myśl, co by było, gdybym się tam znalazł w chwili, gdy młody Zientarski miał omamy, że jest na torze wyścigowym. Mogę zatem napisać wprost: Maciej Zientarski zachował się jak idiota bez kontaktu z rzeczywistością. Za kierownicą sportowego samochodu był potencjalnym mordercą przypadkowych ludzi. Jest człowiekiem niebezpiecznym dla otoczenia. Dla publicznego dobra już nigdy nie powinien usiąść za kierownicą. Nigdy.
W wypadku zginął dziennikarz „Superaka". Miał straszną śmierć, wygląda na to, że się spalił. A ja zadaję sobie pytanie, czy był bez winy. Mowę mu odjęło? Zientarski, cisnąc gaz, sterroryzował go pistoletem? Czy coś zabroniło mu powiedzieć: „Maciek, zwolnij, nie szalej, tu są ludzie dookoła"?
Zientarski podobno lubił ostrą jazdę. Zastanawiam się, jak to możliwe, że dotąd nie stracił prawa jazdy (co być może uratowałoby mu zdrowie, a koledze życie). I mam natychmiastową odpowiedź: takich drogowych kretynów widzę wokół siebie setki. Są bezkarni, ponieważ polska policja skupia się niemal wyłącznie na mierzeniu prędkości (o czym już kiedyś pisałem). Znam w Warszawie kilkanaście miejsc, gdzie w godzinach szczytu bezmyślni kretyni łamią przepisy - nie przekraczając prędkości - po kilkanaście razy w ciągu minuty. Jedno z nich jest tuż obok miejsca, gdzie Zientarski wbił się w słup: niecierpliwi posiadacze dobrych aut notorycznie omijają zakorkowany jedyny pas skrętu z Rzymowskiego w prawo w Puławską w stronę Piaseczna, przejeżdżając przez powierzchnię wyłączoną z ruchu, wprost pod koła samochodów, jadących Puławską. Nigdy nie widziałem tam policji. Podobnie jak w innych niebezpiecznych miejscach.
Zientarski należał do grupy tych, którym się wydaje, że znana gęba upoważnia ich do nieliczenia się z nikim i niczym. Gwiazdorska elitka uwielbia chwalić się tym, ile kto jechał swoim dobrym autem i jak poradził sobie z zatrzymującą go policją. I faktycznie - polscy policjanci mają tendencję do ulegania czarowi znanej gęby. „A, pan Maciek. No, no, jechał pan 167 na godzinę. Niech pan trochę zwolni i szerokiej drogi". Taki mamy etos służby w drogówce. Gliniarz z małego hrabstwa w Stanach zachowałby się dokładnie odwrotnie: gdyby dopadł jakiegoś celebryta, wziąłby sobie za punkt honoru nie odpuszczać. Bo nikt mu nie będzie rozkazywał na jego terenie. Stąd potem na portalach plotkarskich wieści o złapanych na jeździe po pijaku albo łamaniu innych przepisów różnych Bradach Pittach i innych Jackach Nicholsonach.
Na Dzienniku.pl można przeczytać taką informację: współtwórca programu, który prowadził Zientarski, niejaki Maciej Pruszyński, beztrosko oznajmia, że „każdy mężczyzna mając okazję zasiąść za kierownicą ferrari, zechciałby sprawdzić, ile ono pojedzie". Dalej portal pisze, że Pruszyński „nie potępia kierowcy nawet za to, że dziennikarz sprawdzał »ile pojedzie« na ruchliwej i wyboistej ulicy Puławskiej".
Nie znam pana Pruszyńskiego. Szkoda, bo gdybym go znał, to bym go spytał, czy pamięta pewnego cwanego faceta, któremu kilka lat temu bardzo spieszyło się zimą do pracy. Tak bardzo, że zabił na przystanku autobusowym kilka osób. A może on też sprawdzał, ile pojedzie jego focus? A co by powiedział pan Pruszyński, gdyby ferrari Zientarskiego pociągnęło za sobą inne auto, którym jechałaby np. rodzina z małym dzieckiem? Też byłby taki wyrozumiały?
Nie oglądałem programów Zientarskiego. Podobno propagował bezpieczną jazdę. Okazuje się, że i to była hipokryzja. Z takimi jak on ludźmi jest jak z groźnymi przestępcami, którzy nie popełniają przestępstw, póki siedzą w więzieniu. Drogowy bandyta nie jest zagrożeniem, jeśli nie może wsiąść za kierownicę. Życzę młodemu Zientarskiemu, żeby wykurował się całkowicie. I żeby już nigdy, przenigdy nie usiadł za kółkiem. Dla dobra własnego i przypadkowych ludzi dookoła.
Łukasz Warzecha
lucky
Weteran
- Posty: 886
- Dołączył(a): Śr 24 sty, 2007 14:07
- Lokalizacja: www.cham.co.uk
So 01 mar, 2008 02:23
Prowadzone jest sledztwo w sprawie wypadku, Zientarskiemu grozi do 8 lat wiezienia.
Maciej Zientarski ma pasję po ojcu. O Macieju mówi się, że ma benzynę w żyłach. Ogromny pasjonat, wręcz fanatyk amerykańskiej motoryzacji. Programy o autach jego pomysłu uwielbiają miłośnicy czterech kółek. Miedzy innymi ja, ale smigac po miescie 200 km/h ?! Chociaz cholera wie co ja bym zrobil jak by mi dali przejechac sie takim ferrari
Maciej i Włodzimierz Zientarscy
Podstawą śledztwa jest artykuł kodeksu karnego, który stanowi, że kto - naruszając chociażby nieumyślnie zasady bezpieczeństwa w ruchu - powoduje nieumyślnie wypadek, którego następstwem jest śmierć innej osoby, podlega karze więzienia od 6 miesięcy do 8 lat.
Maciej Zientarski ma pasję po ojcu. O Macieju mówi się, że ma benzynę w żyłach. Ogromny pasjonat, wręcz fanatyk amerykańskiej motoryzacji. Programy o autach jego pomysłu uwielbiają miłośnicy czterech kółek. Miedzy innymi ja, ale smigac po miescie 200 km/h ?! Chociaz cholera wie co ja bym zrobil jak by mi dali przejechac sie takim ferrari
Maciej i Włodzimierz Zientarscy
Simon
Admin
- Posty: 936
- Dołączył(a): Śr 22 lut, 2006 21:59
- Lokalizacja: Grudziadz & Szczecin
So 01 mar, 2008 16:40
Dlatego wrzuciłem cytat bo jak bym sam napisal cos w stylu "fe nieladnie panie macku" to bylo by z mojej strony tez szczytem hipokryzji gdyz sam czesto zamykalem licznik a jak juz bym dopadl takie ferrari to tez pewnie nie odpuscilbym mu "konkretnie depnac"...
Z mojej strony patrzac to kto zna ten odcinek Pulawskiej to wie ,ze jak zaden inny w warszawie ,kusi... ...prosty, nie ma pieszych i pusto w nocy jak na syberi w zime.
Nie bede tu bronil zientarskiego bo to ze zrobil zle tak prujac jest jasne jak slonce ,ale zanim ktos zacznie dodatkowo mieszac go zblotem niech sam zastanowi sie przez chwile czy nie zdazylo mu sie podczas jazdy rozmawiac przez telefon, szukac czegos w schowku, zmieniac plyty, odpalac papierosa?
Ktos krzyknie - Stary ocipiales!?!?!!! ty o pierdolach a mowa o kolesiu co sunal ponad dwie paki na ograniczeniu do 50..
Roznica kolosalna ,ale czy napewno?
Zientarski(prawdopodobny kierowca) doprowadzil do wypadku w ktorym zginal czlowiek ale doprowadzil do niego na odcinku ktorym w nocy nie zagrazal nikomu innemu, a jadac po miescie zgodnie z przepisami dekoncentrujac sie jednak na chwile czymkolwiek mozemy pociagnac za soba tyle samo a nawet wiele wiecej ofiar, nawet jadac rowerem....
Wielka szkoda ,ze w tym przypadku skonczylo sie tak jak sie skonczylo.......
Z mojej strony patrzac to kto zna ten odcinek Pulawskiej to wie ,ze jak zaden inny w warszawie ,kusi... ...prosty, nie ma pieszych i pusto w nocy jak na syberi w zime.
Nie bede tu bronil zientarskiego bo to ze zrobil zle tak prujac jest jasne jak slonce ,ale zanim ktos zacznie dodatkowo mieszac go zblotem niech sam zastanowi sie przez chwile czy nie zdazylo mu sie podczas jazdy rozmawiac przez telefon, szukac czegos w schowku, zmieniac plyty, odpalac papierosa?
Ktos krzyknie - Stary ocipiales!?!?!!! ty o pierdolach a mowa o kolesiu co sunal ponad dwie paki na ograniczeniu do 50..
Roznica kolosalna ,ale czy napewno?
Zientarski(prawdopodobny kierowca) doprowadzil do wypadku w ktorym zginal czlowiek ale doprowadzil do niego na odcinku ktorym w nocy nie zagrazal nikomu innemu, a jadac po miescie zgodnie z przepisami dekoncentrujac sie jednak na chwile czymkolwiek mozemy pociagnac za soba tyle samo a nawet wiele wiecej ofiar, nawet jadac rowerem....
Wielka szkoda ,ze w tym przypadku skonczylo sie tak jak sie skonczylo.......
lucky
Weteran
- Posty: 886
- Dołączył(a): Śr 24 sty, 2007 14:07
- Lokalizacja: www.cham.co.uk
N 02 mar, 2008 12:59
Jak by w tamtym miejscu znalazla sie matka z dziecmi to by sie dlugo policji tlumaczyla - to dwupasmowka!!! na tym odcinku nie bylo przejsc dla pieszych, przystanku autobusowego, w okolicy nie ma szkoly ani przedszkola, nie ma nawet wydeptanych sciezek przez skracajacych sobie droge pieszych bo nie mieli by dokad isc....
Prog zwalniajacy??? tam sa koleiny i dziury - litosci........
Prog zwalniajacy??? tam sa koleiny i dziury - litosci........
lucky
Weteran
- Posty: 886
- Dołączył(a): Śr 24 sty, 2007 14:07
- Lokalizacja: www.cham.co.uk
N 02 mar, 2008 15:05
gdzie?? Simon widziales prog ktory puszcza powyzej 25km/h ?? To nie byl prog tylko uskok
"Życie Warszawy": Śmierć dziennikarza "Super Expressu" to nie pierwsza tragedia pod wiaduktem na Puławskiej. Po podobnych wypadkach, które zdarzyły się dwa lata temu, Zarząd Dróg Miejskich obiecywał, że naprawi drogę. Słowa nie dotrzymał!
Gazeta przypomina, że niedaleko dziury, na której ferrari prowadzone przez Macieja Zientarskiego wybiło się z drogi, stoi znak ostrzegający przed nierównościami. Inny ogranicza dopuszczalną prędkość do 50 kilometrów na godzinę. Już w 2006 roku zginęły tam dwie osoby. Pierwsza z nich, 23-letni Konrad Z., wpadł na filar rozpędzonym BMW. Tydzień później w miejscu jego śmierci dwaj koledzy zmarłego zapalali znicze. W jednego z nich uderzył rozpędzony Peugeot, który także wybił się na feralnym uskoku. Wypadek zaowocował kilkugodzinnym protestem przyjaciół tragicznie zmarłych.
Rzeczniczka ZDM Urszula Nelken obiecywała po tych wypadkach, że gdy tylko trafi się dobra pogoda, dziura zostanie naprawiona. Puławska jednak do dziś stwarza zagrożenie dla kierowców.
Jak tłumaczy Agata Choińska z ZDM okazało się, że ulica jest w tragicznym stanie i trzeba wymienić nawierzchnię na całej jej długości.
Dlaczego nie można było po prostu naprawić dziury? - pyta "Życie Warszawy". " To by nic nie dało. Łatanie mogłoby tylko pogorszyć sytuację" - odpowiada Choińska.
Z miejskiego planu remontów wynika, że prace na feralnym odcinku drogi odbędą się 26 i 27 kwietnia oraz od 1 do 3 maja.
Simon napisał(a):lucky napisał(a):Prog zwalniajacy??? tam sa koleiny i dziury - litosci........
Oraz prog i ograniczenie do 50 km/h. Tak napisali.
gdzie?? Simon widziales prog ktory puszcza powyzej 25km/h ?? To nie byl prog tylko uskok
"Życie Warszawy": Śmierć dziennikarza "Super Expressu" to nie pierwsza tragedia pod wiaduktem na Puławskiej. Po podobnych wypadkach, które zdarzyły się dwa lata temu, Zarząd Dróg Miejskich obiecywał, że naprawi drogę. Słowa nie dotrzymał!
Gazeta przypomina, że niedaleko dziury, na której ferrari prowadzone przez Macieja Zientarskiego wybiło się z drogi, stoi znak ostrzegający przed nierównościami. Inny ogranicza dopuszczalną prędkość do 50 kilometrów na godzinę. Już w 2006 roku zginęły tam dwie osoby. Pierwsza z nich, 23-letni Konrad Z., wpadł na filar rozpędzonym BMW. Tydzień później w miejscu jego śmierci dwaj koledzy zmarłego zapalali znicze. W jednego z nich uderzył rozpędzony Peugeot, który także wybił się na feralnym uskoku. Wypadek zaowocował kilkugodzinnym protestem przyjaciół tragicznie zmarłych.
Rzeczniczka ZDM Urszula Nelken obiecywała po tych wypadkach, że gdy tylko trafi się dobra pogoda, dziura zostanie naprawiona. Puławska jednak do dziś stwarza zagrożenie dla kierowców.
Jak tłumaczy Agata Choińska z ZDM okazało się, że ulica jest w tragicznym stanie i trzeba wymienić nawierzchnię na całej jej długości.
Dlaczego nie można było po prostu naprawić dziury? - pyta "Życie Warszawy". " To by nic nie dało. Łatanie mogłoby tylko pogorszyć sytuację" - odpowiada Choińska.
Z miejskiego planu remontów wynika, że prace na feralnym odcinku drogi odbędą się 26 i 27 kwietnia oraz od 1 do 3 maja.
lucky
Weteran
- Posty: 886
- Dołączył(a): Śr 24 sty, 2007 14:07
- Lokalizacja: www.cham.co.uk
N 02 mar, 2008 19:12
blah blah blah zawsze tak gadaja jak ktos zginie, i zawsze trzeba smierci na drodze zeby wladze miasta zabraly sie za naprawe drogi, w tym wypadku 2 ofiary w 2006 to i tak zamalo... teraz padlo na kogos slawne go to moze w koncu zrobią, ale nie ma co sie oszukiwac, gdyby nie ten uskok to dzienikarz superexpresu pewnie zylby do dzisiaj, a pan Zientarski moze nie mialby okazji juz tak szalec... nie wiem jakies oswiecenie czy cos ... wiem jedno jakbym usiadl za kolkiem takiego ferrari i mial pusta prostą droge to... pewnie rozpedzilbym sie do 250 a wypadek spowodowany nie tyle brawurą kierowcy co zlym stanem drogi nie ma co sie oszukiwac... faktycznie gdyby ograniczyl predkosc to by sie nic nie stalo, ale gdyby droga byla dobra to tez by sie nic nie stalo
[*]
[*]
damian_oki
Weteran
- Posty: 836
- Dołączył(a): Wt 26 wrz, 2006 09:23
- Lokalizacja: DIRTY MONKEY MACKEMS
Pn 03 mar, 2008 22:24
Zbyt wiele tych gdyby
Marka i mozliwosci nigdy nie usprawiedliwiaja braku rozsadku
Do brawurowej jazdy sa trasy szybkiego ruchu,a nie ulica w miescie,gdyz jadac 200km./h.nie wie sie,czy przed znajduje sie przejscie dla pieszych,czy chodnik.Bzdura na kolkach,bo to okazuje sie juz po fakcie.
Przyznam,ze waskie ulice w UK sa dobrym spowalniaczem dla maloodpowiedzialnych za swoje(nie mowiac o czyims zyciu)szalencow.
Mysle,ze powinno sie wprowadzic przepisy takie,jakie obowiazuja w np.Szwecji,czy Norwegii wowczas troszke by sie to zmienilo,choc nie do konca,gdyz w Hordaland w Norwegii na odcinku 5 km.pacjent rozwinal Trzy i pol roku temu szybkosc 271km/h.a zdjecie z kamery nie nadawalo sie do obrobki,ktora pozwolilaby zidentyfikowac nr.rejestracyjne wozu.Widac bylo jedynie kolor.
Marka i mozliwosci nigdy nie usprawiedliwiaja braku rozsadku
Do brawurowej jazdy sa trasy szybkiego ruchu,a nie ulica w miescie,gdyz jadac 200km./h.nie wie sie,czy przed znajduje sie przejscie dla pieszych,czy chodnik.Bzdura na kolkach,bo to okazuje sie juz po fakcie.
Przyznam,ze waskie ulice w UK sa dobrym spowalniaczem dla maloodpowiedzialnych za swoje(nie mowiac o czyims zyciu)szalencow.
Mysle,ze powinno sie wprowadzic przepisy takie,jakie obowiazuja w np.Szwecji,czy Norwegii wowczas troszke by sie to zmienilo,choc nie do konca,gdyz w Hordaland w Norwegii na odcinku 5 km.pacjent rozwinal Trzy i pol roku temu szybkosc 271km/h.a zdjecie z kamery nie nadawalo sie do obrobki,ktora pozwolilaby zidentyfikowac nr.rejestracyjne wozu.Widac bylo jedynie kolor.
Elf
Weteran
- Posty: 1211
- Dołączył(a): Pt 12 maja, 2006 07:56
- Lokalizacja: Skad.juz niewazne,wazne gdzie...
Posty: 13
• Strona 1 z 1
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości