To masz podobnie jak ja.Też mam tam brata i też mu się poszczęściło, ale on trochę lepiej znał angielski niż ja i jechał jako konkretny fachowiec ( z ogłoszenia w Polsce). Miał w Polsce ostateczną rozmowę kwalifikacyjną z pracodawcami. Nie chcę mu siedzieć na głowie ( nie bardzo nawet mogę na dłuższą metę- tydzień -dwa dałoby radę,ale dłużej nie bardzo), dlatego najpierw próbuję znaleźć pracę...ale jest pierwsze światełko w tunelu
.Dziś zadzwonił do mnie pan z agencji pracy w Anglii.Odpowiedziałam na ich kilka ofert pracy z internetu ( i tu należy dodać, że ze strony angielskiej, co przy mojej znajomości języka jest naprawdę wyczynem, że znalazłam odpowiednie dla mnie i je zrozumiałam
. ) Nawet miłego pana zrozumiałam i bąknęłam ze trzy zdania,może i wykrztusiłabym więcej, ale mnie zatkało jak zadzwonił, bo zupełnie się już nie spodziewałam i traciłam nadzieję). Pytał kiedy mogę przyjechać do Anglii i takie tam. Wie o moich możliwościach bo wysyłałam tam CV po angielsku.Wie,że mówię słabo i próbował mówić do mnie wolno i wyraźnie.Jak nie bardzo kumałam-powtarzał. Obiecał zadzwonić w przyszłym tygodniu. Może nic z tego nie będzie ( bo już naprawdę trochę zwątpiłam) , ale to pierwsza agencja ( i to na 100% legalna ) ,która mnie nie przekreśliła, twierdząc, że musiałabym mieszkać w Anglii. Szczególnie ,że wszystkim poprzednim tłumaczyłam,że mam możliwość zamieszkania w Anglii, a w tej jednej nic nie tłumaczyłam tylko pisałam ,że jestem z Polski i szukam pracy w Anglii. Pan twierdził,że jak mogę "zwinąć się" (po angielsku ładniej to określił
) w ciągu dwóch tygodni, to nie ma problemu .O joj! Ażem się rozpisała ! Definitywne End !